Słowo "dekomunizacja", a konkretniej sposób, w jaki słowo to funkcjonuje w powszechnej świadomości, jest najlepszym dowodem na prawdziwość tego powiedzenia o skuteczności chowania liścia w lesie.
Słowo "dekomunizacja", a konkretniej sposób, w jaki słowo to funkcjonuje w powszechnej świadomości, jest najlepszym dowodem na prawdziwość tego powiedzenia o skuteczności chowania liścia w lesie.
--- że jej nie było;
--- że brak dekomunizacji jest powodem naszych nieszczęść;
--- że skutecznie przeprowadzona dekomunizacja jest warunkiem naszego pomyślnego rozwoju. I tak dalej...
.
Nie wiem, jak udało się wmówić te bzdury przeważającej części społeczeństwa (wszak każdy gotowy dać łeb na pień, że odporny jest na manipulacje), dość że się udało. Niemały "wkład" w duraczenie mają tak zwani niezależni publicyści, którzy bodaj czy nie po dzień dzisiejszy płaczą nad brakiem dekomunizacji. Nie mogę też wykluczyć wariantu bardziej pesymistycznego, a mianowicie takiego, że oni (ci niezależni) nie mają pojęcia, co się dzieje, jak nazywa się to, co się dzieje i jakie skutki to przyniesie. Tak więc nie wiem, co gorsze: to, że manipulatorzy czy to że idioci. Sami wybierajcie.
Dekomunizacja już była. Nikt już o niej nie pamięta. A może tylko nikt dekomunizacji nie zaanonsował tak, jak należałoby. Ile czasu trzeba, aby wyłożyć główne argumenty za tym, że dekomunizacja odbyła się i to ze szczętem? Czy 146 sekund wystarczy?
Mówi papież prywatyzacji Anatol Czubajs https://pl.wikipedia.org/wiki/Anatolij_Czubajs%C2%A0 - Właściwie nie "mówi", a wyrwało mu się. Jest schyłek lat 90-tych, może 2000 rok - Czubajs udziela wywiadu na potrzeby mającego powstać filmu o oligarchach. Dziennikarz emabluje go w kwestii "kosztów prywatyzacji", Czubajsowi puszczają nerwy i mówi, co mówi. Ten 146-sekundowy fragment, jak się łatwo domyślić, został wycięty. Kilka lat temu w niezliczonych kopiach ukazał się w necie. W tym czasie skomentowali go wszyscy liczący się publicyści. I ci "niezależni" i ci "zależni". I co ciekawe; wszyscy tak samo. Posłuchajmy:
--------------------------------------------
Czy już dociera? - Może nawet z czeluści pamięci przedzierają się sygnały dawno zapomnianych, a kiedyś wkuwanych prawd, że przecież komunizm to tylko i wyłącznie stosunek własnościowy do środków produkcji. Nie nazwy ulic, nie łamiący prawo funkcjonariusz państwa, nawet nie etniczny skład establishmentu, a SPOŁECZNA WŁASNOŚĆ ŚRODKÓW PRODUKCJI. Zmieniasz formę własności ze "społecznej" na "prywatną", znaczy się DEKOMUNIZUJESZ.
Zygmunt Białas