Odmowa Waszyngtonu...

Waszyngton przedłuża cierpienia Ukrainy - 25.12.2022.
 
... uznania uzasadnionych interesów bezpieczeństwa Rosji na Ukrainie i wynegocjowania zakończenia wojny to droga do przedłużającego się konfliktu i ludzkiego cierpienia.
 
W wystąpieniu 29 listopada polski wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa powiedział: "Prawdopodobieństwo wojny, w którą będziemy zaangażowani, jest bardzo wysokie. Zbyt wysokie, byśmy mogli traktować ten scenariusz jedynie hipotetycznie". Polskie MON planuje w 2023 r. powołać 200 tys. rezerwistów na kilkutygodniowe szkolenie, ale obserwatorzy w Warszawie podejrzewają, że ta akcja może łatwo doprowadzić do ogólnokrajowej mobilizacji.
 
Tymczasem w administracji Bidena narasta obawa, że ukraiński wysiłek wojenny załamie się pod ciężarem rosyjskiej ofensywy. I gdy ziemia na południu Ukrainy wreszcie zamarza, obawy te są uzasadnione. W wywiadzie opublikowanym w Economist szef sił zbrojnych Ukrainy, generał Walery Załużny, przyznał, że rosyjska mobilizacja i taktyka działa. Zasugerował nawet, że siły ukraińskie mogą nie wytrzymać nadchodzącego rosyjskiego ataku.
 
Niemniej jednak Załużny odrzucił wszelkie myśli o negocjowaniu ugody, argumentując w zamian, że należy zwiększyć ilość sprzętu i wsparcia. Upierał się, że z 300 nowymi czołgami, 600 do 700 nowymi bojowymi wozami piechoty i 500 nowymi haubicami można jeszcze wygrać wojnę z Rosją. Tak naprawdę Załużny nie prosi o wsparcie, ale o nową armię. W tym tkwi największe zagrożenie dla Waszyngtonu i jego sojuszników z NATO.
 
Kiedy sprawy mają się źle w polityce zagranicznej Waszyngtonu, prawdziwi wyznawcy 'wielkiej sprawy' zawsze czerpią głęboko ze studni ideologicznego samooszustwa, aby uzbroić się na ostateczną bitwę. Blinken, Klain, Austin i reszta partii wojennej nadal obiecują wieczne poparcie dla Kijowa, bez względu na koszty. 
 
Ukraińskie szpitale i kostnice są przepełnione rannymi i umierającymi ukraińskimi żołnierzami. Waszyngtoński pełnomocnik w Kijowie roztrwonił swój kapitał ludzki i znaczną pomoc zachodnią w serii samoniszczących kontrofensyw. Ukraińscy żołnierze obsadzający linie obronne przed rosyjskimi żołnierzami na południu Ukrainy to dzielni ludzie, ale nie są głupi. Spartanie pod Termopilami byli odważni, a i tak zginęli.
 
Prawdziwym zagrożeniem jest teraz to, że Biden wkrótce pojawi się w telewizji, by powtórzyć występ LB Johnsona z 1965 roku, zastępując słowo Wietnam Południowy słowem Ukraina: "Dziś wieczorem, moi drodzy Amerykanie, chcę mówić do was o wolności, demokracji i walce narodu ukraińskiego o zwycięstwo. Żadna inna kwestia nie zajmuje tak bardzo naszego narodu. Żaden inny sen tak nie porywa milionów mieszkańców Ukrainy i Europy Wschodniej... Nie mówię jednak o ataku NATO na Rosję. Proponuję raczej wysłanie na Ukrainę dowodzonej przez USA koalicji chętnych, składającej się z sił amerykańskich, polskich i rumuńskich, w celu ustanowienia naziemnego odpowiednika 'strefy zakazu lotów'. Misja, którą proponuję, jest pokojowa - stworzenie bezpiecznej strefy w zachodniej części Ukrainy dla sił ukraińskich i uchodźców walczących o przetrwanie niszczycielskiej napaści Rosji...".
 
Katastrofa opakowana w retorykę nie jest sposobem na ratowanie mieszkańców Ukrainy. Wojna na Ukrainie nie jest fantazją z gatunku Call of Duty. Jest to powiększenie ludzkiej tragedii spowodowanej ekspansją NATO na wschód. Ofiary nie mieszkają w Ameryce Północnej. Mieszkają w regionie, którego większość Amerykanów nie potrafi nawet znaleźć na mapie. Waszyngton namawiał Ukraińców do walki. Teraz Waszyngton musi poprosić ich o zaprzestanie.
 
Rządy państw NATO są podzielone w opinii na temat wojny na Ukrainie. Z wyjątkiem Polski i ewentualnie Rumunii, żaden z członków NATO nie spieszy się z mobilizacją swoich sił do długiej, wyczerpującej wojny z Rosją na Ukrainie. Nikt w Londynie, Paryżu czy Berlinie nie chce podjąć ryzyka wojny atomowej z Moskwą. Amerykanie nie są zwolennikami wojny z Rosją, a ci nieliczni, którzy są, to ideolodzy, płytcy polityczni oportuniści lub chciwi kontrahenci obronni.
 
Kiedy siły amerykańskie ostatecznie wycofały się z Azji Południowo-Wschodniej, Amerykanie sądzili, że Waszyngton wykaże się większą powściągliwością, uzna granice amerykańskiej potęgi i będzie prowadził mniej wojowniczą i bardziej realistyczną politykę zagraniczną. Amerykanie byli wtedy w błędzie, ale dziś Amerykanie i Europejczycy wiedzą, że odmowa Waszyngtonu uznania uzasadnionych interesów bezpieczeństwa Rosji na Ukrainie i wynegocjowania zakończenia tej wojny to droga do przedłużającego się konfliktu i większego cierpienia ludzi.
 
 
Napisał: Douglas Macgregor
 
Opracował: Zygmunt Białas