Nie ustają prowokacje i antyrosyjskie ekscesy.
Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew chciał uczcić Dzień Zwycięstwa i złożyć kwiaty na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. To jednak uniemożliwili mu demonstrujący Ukraińcy i Polacy:
W komunikacie rosyjskiego MSZ czytamy: "... polskie władze nie zapobiegły prowokacyjnym działaniom 'demonstrujących'. Zdecydowany protest zostanie złożony stronie polskiej. [...] Traktujemy to jako kolejny przejaw nieprzyjaznego nastawienia strony polskiej, a przede wszystkim obrazę pamięci ponad 600 tysięcy żołnierzy radzieckich poległych w czasie wyzwalania Polski spod okupacji niemieckiej oraz niedopełnienie zobowiązań, aby powstrzymać takie incydenty".
Przypomnę, że rok wcześniej rosyjski ambasador podczas składania kwiatów na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich został oblany czerwonym płynem przez ukraińską dziennikarkę Irynę Zemljaną. Policja nie chroniła ambasadora, lecz terrorystkę, wywożąc ją poza miasto.
Nie traci zimnej krwi rzeczniczka MSZ Federacji Rosyjskiej Maria Zacharowa. Zapytana, dlaczego Polacy nienawidzą Rosji, odpowiedziała: "Nie wszyscy Polacy są podatni na rusofobię, wielu życzliwie odnosi się Rosji, ale oni są zmuszani do działania w podziemiu. To nie Polacy, a proamerykański reżim podsyca antyrosyjskie nastroje".
Tymczasem austriacki dziennikarz Ronald Barazon w tekście opublikowanym na niemieckim portalu 'Deutsche Wirtschafts Nachrichten' pisze:
Polskie prowokacje wobec Rosji mogą doprowadzić do wojny światowej. [...] Obecnie największym zagrożeniem dla przywrócenia bezpieczeństwa w Europie jest Polska i jej prowokacyjne zachowania wobec Rosji. Te zaś mogą w konsekwencji doprowadzić do katastrofalnych skutków. [...] Polska czyni dziś wielkie wysiłki, aby sprowokować rosyjski atak i tym samym zemścić się na tym kraju za pomocą NATO w trzeciej wojnie światowej.
Austriacki dziennikarz podkreśla, iż niebezpieczna gra rozpoczęta przez Warszawę nie jest krytykowana przez jej sojuszników. To kolejny element, który finalnie może zakończyć się nową wojną światową i śmiercią milionów ludzi, a to nie przyniesie triumfu polskim podżegaczom wojennym.
Kreml oskarża Polskę o rusofobię
Głos austriackiego publicysty wpisuje się w narrację stosowaną przez rosyjskich polityków. Zaledwie kilka dni temu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow jasno stwierdził, że Rosja nie jest w stanie prowadzić normalnych stosunków dyplomatycznych z Polską ze względu na panującą w naszym kraju rusofobię: "Sądząc po zachowaniu polskich władz w tej chwili, nic dobrego nie czeka naszych stosunków dwustronnych. Polskie władze, jak widać, ogarnęła rusofobia, która całkowicie pozbawia ich trzeźwości w podejściu do wszystkiego, co jest związane z Rosją" - podkreślił.
O krok dalej idzie były prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew, który zasugerował, że Kreml powinien zerwać stosunki dyplomatyczne z Polską: "Nie widzę żadnego sensu w utrzymywaniu stosunków dyplomatycznych z Polską. To państwo dla nas nie powinno istnieć, dopóki są tam absolutne rusofoby u władzy, a polscy najemnicy znajdują się na Ukrainie. Ci ostatni muszą być bezlitośnie eksterminowani jak śmierdzące szczury" - napisał.
https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-austriacki-politolog-polska-prowokuje-rosje-doprowadza-do-wo,nId,6764609
Opracował: Zygmunt Białas
Zygmunt Białas