Aktualności

Inż. K. Cierpisz: Wybuchy są środkiem na wszystko

Zygmunt Białas

"Brak rozrzuconych zwłok pasażerów, które musiałyby spoczywać na drzewach i krzakach, dopełnia reszty tego prostackiego oszustwa" - pisze inż. Krzysztof Cierpisz.

 

W portalu  wPolityce.pl  ukazał się wczoraj list dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego, link:   http://wpolityce.pl/wydarzenia/63988-tylko-u-nas-list-dr-grzegorza-szuladzinskiego-nikomu-sie-nie-udalo-podwazyc-tez-mojego-raportu-debata-dotyczaca-przyczyn-katastrofy-toczy-sie-na-warunkach-wygodnych-dla-rzadu   - w którym to ekspert Zespołu Parlamentarnego twierdzi, iż tylko wybuch w powietrzu mógł spowodować takie zniszczenia Tu-154M 101. Dr Szuladziński podkreślił, że nikt dotąd nie podważył jego raportu.

Dr Szuladziński nie czytał zapewne tekstów inż. Krzysztofa Cierpisza, zamieszczonych w portalu zamach.eu. Gdyby zapoznał się z badaniami Inżyniera, przekonałby się, iż fachowy ogląd zdjęć wykonanych tuż po rzekomej katastrofie oraz prawidłowo wyciągnięte wnioski są więcej warte od jego symulacji.

Inż. Krzysztof Cierpisz odniósł się do wyżej wspomnianego listu i do całości badań dr. Szuladzińskiego:

 

http://zamach.eu/100821%20Oszustwo%20katastrofy%20smolenskiej/F111.jpg

 

http://zamach.eu/100821%20Oszustwo%20katastrofy%20smolenskiej/Oszustwo.htm   - "Pozostałe części kadłuba przedniego i środkowego S36-S55 praktycznie są niemożliwe do zlokalizowania.

Zdjęcia z miejsca katastrofy ukazują głównie wielkie kłębowiska porwanych blach, kabli, izolacji etc. Jest to prosty dowód użycia ładunków wybuchowych. Wnętrze kabiny zostało wydmuchane na zewnątrz.

 

http://zamach.eu/100821%20Oszustwo%20katastrofy%20smolenskiej/F152.jpg

 

Widać to na zdjęciu powyżej. Rozerwanie kadłuba nie jest na dnie, ale gdzieś z boku (orientacyjne - ta otwarta klapka u góry to luk inspekcyjny będący na dnie kadłuba).

Jak już napisano  w  zamach.eu  w dniu 16 IV 2010 roku, tupolew (tuskolet) został poddany eksplozji ładunków wybuchowym w powietrzu. I tę myśl pochwycił rok później Macierewicz, gdy  zrozumiał, że uderzenie w brzozę na wys. 5,5 metra kompromituje wiarygodność raportu Anodiny, bo jest oczywiste, że w takiej konfiguracji tupolew nie może już zrobić półbeczki (przy takim manewrze każdy samolot traci wysokość). I Macierewicz musiał znaleźć wyjście.

Stąd te wybuchy, które można dokonać, gdzie się chce i jak się chce. Są więc wybuchy:

---  na skrzydle,

---  wewnątrz kabiny (na dnie).

Obecnie od ponad roku  Macierewicz przyzwyczaja ludzi do trzeciego wybuchu (pisałem o tym już półtora roku temu, że to nadchodzi i właśnie nadeszło). Wybuchy są środkiem na wszystko! Tak ja rycyna w dawnym wojsku. Ale wróćmy do zdjęcia powyżej.

Zdjęcie to pokazuje wyraźnie bardzo mocno skoncentrowaną falę uderzeniową gdzieś w dolnej ćwiartce (przekroju kołowego kadłuba). Fotografia ta jednak jest dowodem na to, że wybuch nastąpił na ziemi, gdy wrak ten spoczywał w miejscu (prędkość lotu  V=0).

Zauważmy bowiem, że widać tam wyraźne nastrzały błota w wewnętrznej części  blach kadłuba. Nastrzaly te mają charakter okrągły . Nastrzaly na powierzchni wewnętrznej i ich okrągły kształt wykluczają eksplozje w powietrzu, bo tam błota nie ma.

Poza tym wyraźnie widać (ślady błota), że wszystkie elementy wraku mają błoto plackowe (rzucone plackiem na ziemię), a więc nie posuwały się po błocie jak w przypadku wektora poziomego prędkości samolotu zderzającego się z ziemią przy lądowaniu i według tego wektora musiałyby mieć smugi brudu.

Poza tym wszystkie blachy zewnętrze są pokryte błotem natryskowym "z góry", czyli naziemne ładunki, eksplodując, wyrzuciły fontanny ziemi, które spadły na  wrak (polecam obejrzenie filmu "Czterej pancerni i pies" - tam widać, jak wybuchy narzucają ziemię na głowy bombardowanych żołnierzy). Podobnie i tu.

Dodatkowo tak rozerwany strzęp kadłuba nie zdążyłby się ułożyć "w pozycji na plecach" (bo wysokość była zbyt mała, aby coś takiego było możliwe). A ponadto odstrzał ogonu nie idzie w parze z jakąkolwiek fizyką 'bomby Szuladzinskiego' w samolocie, bo równy obrys uciętego ogona pokazuje, że była to sprawa bardziej skomplikowana.

Są też i ślady eksplozji na innych częściach:

---  końcówka skrzydła (owiewka zdjęcia z goździkami),

---  zniszczenie krawędzi natarcia statecznika pionowego,

---  zniszczenie krawędzi natarcia (wklęśnięcie całości noska).

Zaś historia skrzydła prawego (przecięcie na drzewie) mówi całą prawdę o wielości ładunków wybuchowych na ziemi, a nie w powietrzu. One również świadczą o tym, że bomba w kadłubie (Szuladzinskiego) nie mogła wywołać takich uszkodzeń na stateczniku.

Co ważne - samolot taki – po eksplozji – nie mógłby już lecieć lotem sterownym, czyli zakręcać - a zakręca! Jak to możliwe?! Brak rozrzuconych zwłok pasażerów, które musiałyby spoczywać na drzewach i krzakach, dopełnia reszty tego prostackiego oszustwa.

Wszystko to omówiłem w pośpiechu, bo szkoda czasu. Opisałem to już w:   http://gazetawarszawska.com/2012/05/18/niektore-aspekty-techniczno-konstrukcyjne-smolenskiej-katastrofy/

Biorąc pod uwagę rolę zadymiarza smoleńskiego, jakim jest dr inż. Szuladziński, muszę tu przypomnieć o
warunkach paszportowych, jakie panowały w okresie, kiedy Szuladziński opuścił PRL. Warunki nie tyle preferowały agentów SB, lecz wręcz wykluczały możliwość wyjazdu młodych absolwentów politechniki, o ile ci nie podpisali zgody na współpracę ze służbami.

Pisane w pośpiechu, w niedzielę, 06 X 2013.

KC".

4.00

liczba ocen: 4